1. Zbadaj teren
Poświęć kilkanaście minut na mały spacer po swoim mieszkaniu. Przejdź od pomieszczenia do pomieszczenia z kartką i długopisem i zanotuj wszystkie urządzenia aktualnie podłączone do prądu. Prawdopodobnie dosyć szybko znajdziesz podłączone do sieci urządzenia, z których w tym momencie nie korzystasz i w zasadzie spokojnie mógłbyś je odłączyć. To pierwszy z celów badania terenu. Drugi to odczyt tabliczek znamionowych urządzeń (bądź ich zasilaczy) i poszukanie informacji na temat typowego zużycia prądu.
Prawdopodobnie będziesz w stanie tylko połowicznie dotrzeć do interesujących cię informacji, gdyż producenci rzadko podają statystyki poboru energii przez urządzenie podczas spoczynku. Ponadto nawet przy włączonym sprzęcie, zależnie od sposobu jego użytkowania (np. jasność ekranu, głośność słuchania muzyki czy poziom chłodzenia w lodówce) zużycie może być na różnym poziomie. Dlatego warto sprawdzić je samemu!
2. Pomiar mocy
Aby raz na zawsze dowiedzieć się, ile energii zużywa dane urządzenie i gdzie możesz poszukiwać oszczędności, warto jednorazowo zainwestować miernik energii i mocy czynnej. Tego typu urządzenie niezłej jakości, wyposażone w czytelny ekran, możemy nabyć już za ok. 40-50 zł. Sprzęt ten wpinamy bezpośrednio do gniazdka, a do samego miernika podłączamy kabel urządzenia, które chcemy sprawdzić. Cała energia przepływa przez odbiornik, dzięki czemu możemy precyzyjnie odczytać pobór mocy, nawet do 3 miejsc po przecinku.
Aby wynik był miarodajny, polecam zacząć pomiar na ok. 2 minuty po włączeniu danego urządzenia. Niektóre z nich (jak monitory, czy telewizory), notują wyższe zużycie przy początkowym „nagrzewaniu” się urządzenia, w przypadku telewizora — matrycy. Później wystarczy jedynie wyliczyć średnią ilość godzin, przez które korzystamy z danego urządzenia oraz czas, w którym znajduje się on w trybie stand by (oczekiwania), aby wiedzieć, za co płacimy najwięcej i gdzie możemy szukać oszczędności.
3. Podliczamy
Mocno się zdziwiłem, kiedy okazało się, że moja lodówka wraz ze sprzętem komputerowym i RTV odpowiada za blisko 50% zużycia energii w ogóle! O ile w przypadku lodówki nie jestem w stanie zrobić zbyt wiele, rozsądnie użytkując inne sprzęty, jestem w stanie osiągnąć zauważalne oszczędności.
Biorąc pod uwagę, że średnia cena energii elektrycznej za kWh wynosi ok. 55 groszy, już samo ustawienie, aby mój komputer stacjonarny przechodził po 15 minutach bezczynności w stan hibernacji, przynosi mi oszczędność nawet 20 zł rocznie!
Kolejna sprawa to niektóre ładowarki do telefonów oraz zasilacze zewnętrzne innych urządzeń. Niektóre z nich w stanie bezczynności mogą pobierać aż 5 watów energii na godzinę! Policzyłem i wyszło mi, że średnio przez te urządzenia „ucieka” mi co godzinę 10 watów energii — zupełnie na darmo. Okazało się, że to prawie 50 złotych rocznie!
Drukarka w trybie uśpienia również zużywa średnio 5 watów (ok. 25 złotych rocznie), a w trybie gotowości nawet dwa razy więcej. Kolejnym sprzętem, który możemy okiełznać, jest router. Wyłączając go tylko na noc, po roku mamy gwarantowaną oszczędność na poziomie co najmniej 20 złotych.
Wyłączenie funkcji szybkiego uruchamiania w naszych telewizorach - bez której przecież można się obejść — zmniejszy zużycie energii nawet o 5 watów. To już kolejne 25 złotych rocznie.
Niektóre z dekoderów telewizji cyfrowych (szczególnie te z twardym dyskiem, wyposażone w funkcję nagrywania) mogą pobierać nawet 10-20 watów w trybie czuwania! Na samym wyłączaniu dekodera po skończeniu oglądania jesteśmy w stanie oszczędzić od 50 do nawet 100 złotych rocznie!
Mam nadzieję, że powyższe przykłady zadziałały na twoją wyobraźnię, a to przecież nie wszystkie urządzenia, na których możesz oszczędzić. Zdecydowanie polecam zakup miernika energii i samodzielne sprawdzenie jakie oszczędności jesteś w stanie osiągnąć.