Ziarnko do ziarnka, czyli jak nauczyć dziecko gospodarowania pieniędzmi

Karolina Wojtaś

Autor: Karolina Wojtaś

Dodano: 24 lutego 2020
gospodarność dziecko

Wielu z nas narzeka, że dzieci nie wiedzą, czym są pieniądze – nasze pociechy domagają się spełniania wszystkich zachcianek i nie dociera do nich tłumaczenie: „nie stać nas”. Warto jednak pamiętać, że nauczenie malucha szacunku do pieniędzy  i pomoc w zrozumieniu ich wartości to nasze zadanie – kilkulatek nie „załapie” tego sam, podobnie jak nie nauczy się wiązać sznurowadeł bez odpowiedniego wsparcia. I dokładnie tak, jak w przypadku nauki wiązania, tak i tutaj nie wystarczy jedna lekcja czy rozmowa.

Nauczenie dziecka wartości pieniędzy oraz racjonalnego dysponowania własnymi środkami to proces długotrwały, wymagający odpowiednich decyzji, konsekwencji i cierpliwości. Jeżeli jednak podejdziemy do niego poważnie, możemy być pewni, że osiągniemy sukces, a nasza pociecha – zamiast trzaskać drzwiami w reakcji na odmowę zakupu kolejnego gadżetu, zacznie opracowywać plan odłożenia odpowiedniej kwoty. Jak to osiągnąć?

Zacznijmy dawać dziecku kieszonkowe

Regularne wypłacanie dziecku drobnych kwot niesie za sobą całą masę potencjalnych korzyści. Dzięki temu już kilkulatek może nauczyć się cierpliwości i odkładania pieniędzy na wymarzony cel, maluch dowiaduje się także (w praktyce, co jest niezwykle ważne), że nie można mieć wszystkiego oraz że ma praca może mieć swoją wartość, wyrażaną oczywiście w pieniądzach.

W Polsce aż 46 proc. rodziców regularnie wypłaca swoim dzieciom kieszonkowe. Skoro zatem tak wielu z nas doszło do wniosku, że to świetny sposób na nauczenie dziecka gospodarności, to skąd tak powszechne narzekanie na brak efektów?

Powodów jest kilka, ale wszystkie sprowadzają się do drobnych błędów. Dowiedzmy się zatem, jak wypłacać dziecku środki, aby maluch przy okazji mógł się czegoś nauczyć, czyli – innymi słowy – jak robić to dobrze.

  • Wypłacajmy kieszonkowe dopiero wtedy, gdy dziecko jest na to gotowe

Trudno wyznaczyć tutaj konkretny wiek pociechy. Ważniejsze jest to, czy maluch potrafi liczyć (pieniądze, a nie „4+8”) i czy jest w stanie zrozumieć zasady (wymienione poniżej) związane z regularnym otrzymywaniem gotówki.

  • Dajmy mu pieniądze w odstępach tygodniowych

Jeśli planujemy wypłacać dziecku 60 zł miesięcznie, to podzielmy kwotę na cztery części i co tydzień dawajmy po 15 zł. Dzięki temu okres oczekiwania na kolejne kieszonkowe jest do zaakceptowania przez malucha, a on sam uczy się cierpliwości i oszczędzania. Załóżmy bowiem, że upragniona zabawka dziecka kosztuje 55 zł. Jeśli damy mu 60 zł – po prostu ją kupi. Podzielenie kwoty na kilka części będzie wymagało powstrzymania się od natychmiastowego wydania drobnych sum.

  • Wypłacajmy regularnie i do ręki

Zapominanie o wypłaceniu dziecku pieniędzy albo zapewnianie go, że kieszonkowe są „w banku u rodziców” to najczęstszy błąd – wynika on zazwyczaj z braku czasu na wizytę w bankomacie. Tymczasem dziecko, które ma nauczyć się gospodarności, musi mieć regularnie gotówkę w dłoni. Dzięki temu trudniej mu powstrzymać się od jej wydania (ćwiczy więc cierpliwość), a jednocześnie może obserwować powiększanie się środków, co działa motywująco.

  • Nie ingerujmy w zakupy dziecka

Skoro kieszonkowe ma służyć nauce, to nie namawiajmy dziecka do zrezygnowania z zakupu, „bo to taka tandetna zabawka”. Możemy tłumaczyć („rób, jak uważasz, ale pamiętaj, że jeśli kupisz to auto teraz, to za tydzień nie będziesz mógł kupić wymarzonego zestawu klocków”), ale nie ingerujmy w decyzje. Dziecko ma się nauczyć na własnych błędach, samo powinno wyciągać wnioski ze swoich doświadczeń.

  • Nie płaćmy dodatkowo za to, co powinno być kupione za kieszonkowe

Najpierw należy oczywiście ustalić, na co dziecko będzie wydawać swoje oszczędności. Jeśli na słodycze – to nie kupujmy dodatkowo słodkości. Jeśli na zabawki – nie dajmy się namówić na „tylko tę jedną gazetkę, bo już mi się skończyły pieniążki”. Odmawianie dziecku to najmniej przyjemna, ale niezbędna część procesu uczenia.

  • Zapoznawajmy dziecko z pożyczkami

Ten pomysł  nie każdemu rodzicowi się podoba – „zarabianie” na dziecku wydaje się mocno kontrowersyjne, jednak w istocie chodzi o nic innego, jak nauczenie malucha cierpliwości. Mianowicie jeśli dziecko nie może doczekać się kolejnego kieszonkowego, możemy zaproponować mu pożyczkę – wypłacamy kieszonkowe wcześniej, ale potrącamy je o drobną sumę (odsetki). To świetny pretekst, aby wytłumaczyć smykowi, na czym polegają pożyczki i jak działają banki. Dziecko musi zdecydować, czy chce otrzymać mniejszą kwotę, ale szybciej, czy jednak wstrzymać się z zakupem i zachować całą kwotę.

Rozmawiajmy z nim o domowym budżecie

Z przytoczonego powyżej badania wynika, że tylko 1 proc. rodziców (!) rozmawia z dzieckiem o pieniądzach przy okazji tworzenia budżetu domowego rodziny czy dokładnego rozplanowywania wydatków. Zazwyczaj albo w ogóle tego nie robimy, albo po prostu uważamy, że dziecko i tak nie jest w stanie zbyt wiele zrozumieć.

Tymczasem właśnie tego typu rozmowy, włącznie z przedstawieniem dziecku domowych finansów w prostej tabelce, są świetną metodą edukacji. Po pierwsze – uświadamiają maluchowi, że za mieszkanie, prąd czy telefon trzeba płacić. Żaden kilkulatek nie domyśli się tego sam. Po drugie, to świetny przykład. Warto pamiętać, że dzieci naśladują zachowania swoich rodziców – w tym także racjonalne planowanie i odpowiedzialne podejście do wydatków oraz oszczędności. Wielokrotne obserwowanie, jak mama i tata obracają pieniędzmi w taki sposób, aby zawsze na wszystko starczyło, będzie dla dziecka cenną „bazą” w dorosłym życiu.

Pozwólmy dziecku zarabiać

I tutaj należy od razu podkreślić, że przez „zarabianie” nie należy rozumieć wykonywania obowiązków domowych czy zdobywania dobrych ocen. To pierwsze sprawia, że dziecko nie uczy się obowiązkowości – nagradzanie go za wykonywanie tego, co po prostu powinno robić, aby żyć wygodnie i w czystości sprawia, że traci ono słuszną motywację. Z kolei płacenie za dobre wyniki w szkole nie tylko nie poprawia ocen (co udowodniły badania przeprowadzone w 200 szkołach przez ekonomistę z Harvardu), ale też negatywnie wpływa na odczuwanie satysfakcji z własnych osiągnięć.

Jak zatem dziecko może zarabiać? Wbrew pozorom istnieje mnóstwo sposobów. Może być to wyprowadzanie psów sąsiadów (oczywiście jeśli dziecko jest już na tyle duże), regularne koszenie trawnika u wujka czy cioci, bądź robienie drobnych zakupów starszej sąsiadce. To, w połączeniu z cierpliwością, rozmowami na temat pieniędzy, regularnie wypłacanym kieszonkowym i włączaniem smyka w organizowanie budżetu domowego z pewnością przyniesie pozytywne rezultaty.

Karolina Wojtaś
Karolina Wojtaś

Autor: Karolina Wojtaś

psycholog, redaktor. spec. komunikacji interpersonalnej oraz psychologii rodziny