Jeżeli powiesilibyśmy wielki transparent w czasie naszego sprzątania, co byłoby na nim napisane? „ Moja osobista, nieudana emancypacja”, „Nikt mi nie pomaga” lub: „ Jestem skończonym pantoflarzem”? Stwórzmy nowe, dodające otuchy napisy: „To jest praca, która daje mi wewnętrzny spokój” lub „ Godziny rozluźnienia”. Prace domowe muszą być wykonane, wszystko jedno, czy jesteśmy z tego powodu źli, czy nie. Dlaczego zatem nie mają im towarzyszyć dobre uczucia?
Faza zen z odkurzaczem
Dzień Anny był jak zwykle wypełniony po brzegi: odwiozła dzieci do szkoły, pracę w szpitalu zaczęła od przyjęcia nagłego przypadku, wieczorem prowadziła wykład na kursie… a teraz w pełnym spokoju odkurza salon. Jakim sposobem? Anna odkryła siłę wewnętrzną płynącą z codziennych czynności. „Praca, podczas której używamy rąk, uwalnia duszę” napisała psycholog Kathleen Kendall-Tackett. Na czym to polega?
Mnisi i zakonnice muszą z reguły sami sprzątać w ich klasztorach – ponieważ proste czynności mają szczególny wymiar duchowy. Tak jest zarówno w zakonach buddyjskich jak i chrześcijańskich. Szczególnie rozwinął tę kulturę święty Benedykt. Napisał w swojej regule: „Traktujcie wszystkie sprzęty i cały majątek kościoła jak monstrancję”. Rozdzielenie tego, co świeckie i duchowe było mu obce.
„Praca to miłość, która przybrała widzialny kształt” powiedział libański poeta Kahlil Gibran. Miłość nie polega na tym, żeby robić coś niezwykłego, ale na tym, aby potrafić wykonać z dobrocią i odpowiednio zwykłe rzeczy należące do codzienności. Czasami polega także na tym, że robimy coś zupełnie zwykłego z niezwykłą perfekcją. „Być otoczonym dziełem własnych rąk” to określenie brytyjskiej teolog Esther de Waal.
Zacznijmy od pracy domowej, którą robimy chętnie. Podczas ulubionej czynności medytowanie przychodzi najłatwiej. Jeżeli tu nam się uda, damy wkrótce radę również z nielubianymi obowiązkami. Stwórzmy wokół siebie wolną przestrzeń, postarajmy się, aby podczas pracy nikt nam nie przeszkadzał. Powiedzmy rodzinie, że następną godzinę prasujemy i chcemy być sami. Urządźmy ładnie pomieszczenie, w którym pracujemy – kwiatami, świeczką lub czymś, co lubimy.
Głosy z telewizora z pokoju obok lub odgłosy ruchu ulicznego nie są korzystne dla odstresowania. Zagłuszmy je jednostajnym podkładem dźwiękowym. Szum pralki lub nawiew odkurzacza, jak odkryła w czasie badań Kathleen Kendall-Tackett, pomaga nam się odprężyć. Nadaje się także spokojna muzyka, która nie wbija się w mózg.
Bardzo głośny odkurzacz, który ciężko chodzi i nie zbiera dobrze kurzu, odbiera chęć odprężenia się niszczy ochotę na relaks. Zafundujmy sobie nowy sprzęt, który będzie pracował bez zarzutu. Dopiero wtedy, kiedy nasze żelazko będzie naprawdę delikatnie sunęło po powierzchni ubrań, my będziemy mogli tak samo delikatnie traktować siebie samych.
Zacznijmy od 3, 4 głębokich i kontrolowanych oddechów. Nic lepiej nie skoncentruje nas na swoim wnętrzu niż strumień powietrza płynący przez płuca. Jeżeli w czasie pracy mamy kłopoty lub wzbudzimy w sobie niedobre uczucia, powtórzmy ćwiczenia oddechowe. Ich efekt psychologiczny jest niesamowity.
Jeżeli odkurzamy dywan, albo myjemy kafelki podłogowe, usuwamy brud. Każdy zewnętrzny proces czyszczenia i porządkowania jest powiązany również z naszym wnętrzem, tak jak pomieszczenia w mieszkaniu są symbolami fragmentów naszej duszy.
Odrzućmy myśli, które odciągają nas od pracy, („Dlaczego nie mogę teraz robić czegoś sensowniejszego i lepszego!”). Przez to nasze ciało jest w innym miejscu nisz nasza dusza, a to powoduje ciągle mentalny i fizyczny ból. Jeżeli uda się nam skoncentrować w danej chwili tylko na pracy, będziemy spokojni i zadowoleni.
Jeżeli zakończyliśmy pracę i chcemy wrócić do zwykłego świata, zatrzymajmy się jeszcze na chwilę i poświęćmy chwilę dla refleksji nad wdzięcznością. Spójrzmy życzliwie na to, co zrobiliśmy i w spokoju na siebie samych. Kathleen Kendall-Tackett odkryła jeszcze jeden zachwycający efekt uboczny tego ćwiczenia. Od kiedy odczuwa jej prace domowe nie jako karę lub mękę, inni członkowie rodziny oferują jej częściej swoją pomoc.